Gdyby Lombardia była niezależnym państwem, pozbawionym balastu rozlazłego, romantycznego i radosnego południa, miałaby najwyższy produkt krajowy brutto w Europie. Jej stolica, Mediolan, to miasto biznesmenów, którzy nie mają czasu na głupstwa. Nie trąbią na siebie na ulicach jak neapolitańczycy, nie witają się godzinami jak mieszkańcy Palermo, nie cieszą się życiem tak żywiołowo jak rzymianie. Ale Mediolan nie jest tylko centrum finansowym: to jedno z ważnych miejsc światowej kultury. Najbogatsi mediolańczy-cy od zarania dziejów uważali za swój obowiązek sponsorowanie artystów. Na dworze Sforzów, którzy przejęli rządy nad miastem w XV wieku, tworzył sam Leonardo da Vinci. Renesans był zresztą jednym z rzadkich okresów względnego spokoju w Mediolanie. Przedtem i potem miasto często przechodziło z rąk do rąk. Założoną w IV wieku p.n.e. osadę zdobyli najpierw – i to na długo – Rzymianie. Po nich przyszli Longobardowie, których z kolei wyparli Karolingowie. W roku 1162 Mediolan zburzyły wojska Fryderyka I Barbarossy. Po kolejnych wojnach władzę przejął wspomniany ród Sforzów, który jednak musiał ustąpić miejsca Hiszpanom. W XIX wieku Mediolan zdobyli Austriacy i dopiero w roku 1861 na trwałe zapanował tu spokój oraz centralna władza z Rzymu. Kiedy skończyły się najazdy, głowy podnieśli mediolańscy artyści. Inni jednak niż w czasach Leonarda. Dzisiejsi mecenasi kultury i sztuki finansują głównie domy mody oraz radosną egzystencję cyganerii. Ta ostatnia dominuje w dzielnicy Naviglio. Na bazarach staroci można tu kupić naczynia z porcelany, weneckie maski, srebrne papierośnice, laski z ukrytą szpadą i wachlarze z papuzich piór. W bramach kryją się sklepiki z bibelota-mi i pokrytymi kurzem obrazami, wśród których trafiają się prawdziwe arcydzieła.